Beza pod bzem czy bez na bezie

Skaranie boskie z tym naszym polskim językiem. Ani on nazbyt popularny ani szczególnie trudny a jednak problemów sprawia co nie miara.

No bo jak wytłumaczyć obcokrajowcowi dlaczego te same nazwy są do zupełnie innych rzeczy, lub dlaczego jedno wymienia się tak a drugie inaczej. Oczywiście można by iść tropem polskiej oświaty i stwierdzić że „bo tak” lub że to wyjątek. Ale zrozumie on tyle co i większość z nas w podstawówce rozumiała. Tylko nam polska mowa towarzyszyła od dziecka. Wzrastaliśmy w niej i uczyliśmy się od starszych pokoleń. Na dobrą sprawę i to nie gwarantuje sukcesu jak publicznie pokazał sam zacny prezydent RP. Tyle dobrego że chłop „cały czas się czegoś uczy”, to może i się nauczy. Ale pal licho polityków. My ludzie prości, na takie fanaberie pozwolić sobie nie możemy. bo nam w szkołach egzaminy uwalą, wyśmieją a i pies obrazić się może.

Co nie tak z naszą polską mową

Właściwie można by rzec że wiele. O czym przekonuję się w rozmowach z moją ukraińską przyjaciółką. Kiedyś, gdy mieszkanie w Polsce było dla niej wyborem, uczyła się w miarę potrzeb, niestety, teraz gdy jest tu z rodziną szlifuje język aby radzić sobie w każdej sytuacji a nawet być tłumaczem dla innych. Moim zdaniem idzie jej świetnie, jednak ani przyspieszone kursy ani życiowe sytuacje nie wystarczają do opanowania, jak sama twierdzi dziwnych reguł. Co, kiedy, dlaczego. Niby wie, a potem łapię ją w nieżeńskiej odmianie czasu przeszłego a co gorsze, według teorii jest wszystko ok. Być może to wina specyficznego regionu w którym mieszka, lub szkolenia który w gruncie rzeczy przygotowane jest na kolanie, ale tak czy inaczej błędy musimy korygować. Choinka, kura, może i morze… dla obcokrajowców są poważnym problemem. Na całe szczęście translatory są coraz lepsze, a w necie porządnych kursów polskiego co niemiara.

O tym jak dziwaczny i niejasny jest nasz język można przekonać się nie tylko pisząc ale i mówiąc. Wiele osób było zapewne za granicą, stamtąd wrócili. Skąd wrócili? Z zagranicy, nie zza granicy ponieważ ta druga forma jest uznawana za błędną, chociaż niektóre źródła podają obie wersje poprawne zależnie od kontekstu. Co śmieszne, będąc za rogiem to właśnie zza rogu się wyłania. Zresztą, samo słowo stamtąd doczekało się niezliczonej ilości odmian, notabene błędnych. O bzach i bezach wspomnę tylko że spędziłyśmy pół wieczoru na wyjaśnianiu.

Nauka o słowie

Na początku szkoły średniej miałam przyjemność być wychowanicą pani polonistki z sercem i pasją do zawodu. Kobieta godzinami potrafiła mówić o historii języka polskiego, jego początkach, rozwoju, zmianach i przyczynach zmian. Robiła to z takim zaangażowaniem że nawet najbardziej oporni rozumieli dlaczego pisze się tak a nie inaczej, dlaczego tak się mówi, nauczyła myśleć a co najważniejsze mocno ograniczyła błędy. Pani profesor zaszczepiła w nas wiedzę zaspokajającą naturalną, ludzką ciekawość. Oczywiście ortografia to nie wszystko, bo stylistyka na poziomie szczekania psa również utrudnia komunikację. Różnica jest czy „się chce” czy „chce się”.

Niestety, pani polonistka z powodów zdrowotnych w drugim półroczu nas opuściła a jej następca był klasycznym belfrem, który naukę o słowie totalnie olał. Szkoda, bo chyba od tego powinno się zaczynać wiedzę o języku polskim.