Biało czerwone rozczarowanie

Nigdy nie byłam miłośniczką sportu, absolutnie żadnego. Jakikolwiek wysyłek fizyczny poza sexem i turystyczną forma jazdy na rowerze i rolkach traktuję jak karę.

Nienawidzę sportu do tego stopnia że nawet nie jestem kibicem i zawsze daleka byłam od wszelakich imprez na których miałam stać, ewentualnie siedzieć i dopingować czyjeś wyczyny. O ile cieszą mnie sukcesy ludzi z pasją i zawsze miło mi jest poczytać wywiad ze złotym medalistą, o tyle miała bym do nich taki sam szacunek jakby byli spełnieni w każdej innej dziedzinie życia, chociażby hodowli kóz.

Sportowym fenomenem którego już absolutnie nie rozumiem jest zafascynowanie i kibicowanie polskiej drużynie piłki nożnej, zwłaszcza że zarówno sama dyscyplina jak i reprezentacja nie przedstawiają niczego ciekawego. Prawdę mówiąc z ironią powtarzam że rozumiała bym gdyby grupa mężczyzn biegała za skąpo ubraną kobietą, ale za piłką?? No ale ok, wybór idola to kwestia gustu, a o gustach… wiadomo.

Dla mnie osobiście każde mistrzostwa na których skupiają się całe media to droga przez mękę. Jeszcze kilka lat temu, gdy technologie były bardziej łopatologiczne i mniej intuicyjne przynajmniej internet dawał wytchnienie. Dziś strach wpisać w Google słowo „polska” bo od razu wciskają się informacje o mundialu. Chcąc, nie chcąc byłam informowana o wyczynach naszej reprezentacji w Rosji, a mając w pamięci żenadę jaką pokazali w czasie Euro 2016, nie bardzo ciekawiło mnie co teraz się dzieje. Na szczęście drużyna Nawałki i tym razem pokazała „klasę” odpadając niemal w przedbiegach, a ostatni mecz z Japonią przypieczętował moją negatywną opinię o polskiej reprezentacji.

W tym wszystkim zastanawia mnie tylko czy mniej honoru mają nasi pseudo sportowcy gwiazdorzący w reklamach zamiast na boisku, czy mniej rozumu kibice, dający się wciągać w reklamowy mikser, promujący bądź co bądź ludzi którzy zwyczajnie po raz kolejny skopali sprawę.