Co w praniu wychodzi??

Wsiąkłam właśnie w działaniach nad większym projektem, może i nawet zbyt dużym na kilkuosobowy team bez wiedzy prawniczej i potężnych pieniędzy.

Generalnie wiąże się on z moim hobby a kto wie, może i w przyszłości nad moją pracą marzeń. Póki co powstał plan, są możliwości i chęci, jest nawet i czas który podkradam innym zajęciom… w zasadzie to czasu chronicznie mi brakuje, ale taki od zawsze miałam styl życia. Jednym z moich ulubionych powiedzeń jest że „Człowiek inteligentny się nie nudzi”. Co prawda do inteligencji mi daleko, ale staram się zachowywać pozory, a i samo życie jest za krótkie żeby wprost i bezczelnie marnować go na nudę.

Alfa, Omega i ta trzecia

Gdy za coś bierze się kilka osób, wszystko wydaje się prostsze. Pomysł, rzucony na jakiejś imprezie między żartami sprowokował pytanie: -A co by było gdyby jednak spróbować? I właściwie czemu nie… No i zaczęło się. Spotkanie przy kawie, kolacja, burza mózgów, setki rozmów telefonicznych, trochę stanowczych „ZA” i równie stanowczych „PRZECIW”. Kilkadziesiąt wstępnych planów później powstaje powstaje plan idealny. Zwłaszcza że co do jednego jesteśmy zgodni, nikt z nas osobno nie jest nieomylny ale wspólnie możemy góry przenosić. Podział obowiązków w tym przypadku wydaje się być kluczem do sukcesu, w końcu jeśli coś robić to najlepiej to w czym jest się mistrzem.

Skoro jest tak dobrze, dlaczego jest źle?

Z projektami jest jak z dziećmi, bez względu czy otwierasz firmę, tworzysz produkt albo budujesz dom. Jak powie się „A” to czy się tego chce czy nie, wypada powiedzieć „B” a potem przejść cały alfabet. I w miarę postępów trzeba poświęcać więcej czasu, energii i pieniędzy, których nie zawsze jest się świadomym. Jedynie doświadczenie może pozwolić przewidzieć rzeczy nieprzewidziane, ale przy pierwszym razie doświadczenia nie ma. Co gorsze czasami nawet nie ma kogo się poradzić, a szukanie odpowiedzi na własną rękę bywa czasochłonne i męczące. Na szczęście poczucie satysfakcji gdy uda się pójść dalej dodaje skrzydeł do dalszej pracy. Jest ono jak uśmiech dziecka, gdy po kilku wspólnie nieprzespanych nocach, wraca do zdrowia. Chyba nikt, tak jak rodzic w tamtym momencie nie potrafi być naturalnie i do głębi serca szczęśliwy. Po prostu trzeba to przeżyć żeby zrozumieć.

W kupie siła

Częściowo mam za sobą chwile zwątpienia kiedy pojawia się problem nie przewidziany ani przez nikogo z nas z osobna, ani przez wspólnie opracowany plan. Oswajam się z myślą odstępstw od założenia, błądzenia nawet bolesnego w skutkach. W końcu gdyby wszystko dało się przewidzieć, było by za prosto, jednak póki co tworzymy team który jest wsparciem większym niż przeszkody. Nie warto martwić się na zapas, co z tego wyjdzie, okaże się w praniu 😉

Obraz SusuMa z Pixabay