Design nie cierpi kompromisów

Lubię remonty, lubię każdą zmianę która idzie ku lepszemu, chociaż generalnie uważam że „lepsze jest wrogiem dobrego”

Wszak ileż to razy okazuje się że to co chcemy, tak na prawdę nie jest tym, ani nie wygląda tak jak byśmy chcieli. Wiele decyzji podejmowanych na szybko, zbyt pochopnie bez popatrzenia na nie pod różnymi kątami prędzej czy później potrafi się okrutnie mścić. Pół biedy, gdy można to szybko naprawić, zmienić lub przynajmniej jest możliwość zatuszowania tego. Niestety zmiany w mieszkaniu często są i kosztowne i trudno je potem odkręcić.
Designem mieszkaniowym interesowałam się od dawna, właściwie było to moje hobby za czasów gdy jeszcze byłam niepracującą panią domu. Każdy poniedziałek zaczynałam od lektury o nowych stylach wnętrzarskich, zbierałam magazyny, a co najciekawsze artykuły wciąż mam w segregatorze. To co po latach rzuca się w oczy to nieustająca moda na umiar i estetykę. Zmieniają się upodobania, kolory, faktury, kształty, nawet materiały i technologie się zmieniają, ale poczucie estetyki pozostaje. Nienaganne wykończenia, bez względu czy są skromne czy na bogato, wyprasowane tkaniny, zadbane meble nawet jeżeli są w stylu shabby chic.
Tym samym kierowałam się projektując kilka dobrych lat temu łazienkę. Główna zasada: ładnie i z umiarem, i tak też wyszło. Z czasem łazienka zaczęła żyć z nami aż po roku nabrała pełnego wyglądu, każdy kwiatek, ręcznik, wieszak zostało dopracowane w taki sposób aby było praktyczne i piękne, tak po prostu. Słów zachwytu ze strony gości nie było końca, co tym bardziej utwierdzało mnie w przekonaniu że w łazienkę włożyłam serce i całą wiedzę zbieraną latami o designie. Przyznam że po pewnym czasie do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, i prawdę mówiąc już z lekka myślałam nad jakimiś przynajmniej drobnymi zmianami, chociaż cokolwiek bym nie przestawiła w krótkim czasie wracało to na swoje miejsce. W końcu odpuściłam.
Niedawno odwiedzili nas znajomi, tacy z którymi w młodości wypiło się hektolitry piw, a potem pozostały rozmowy telefoniczne i obietnice że kiedyś trzeba się spotkać. Ich przyjazd był podwójną radością, po pierwsze że wreszcie nagadamy się za wszystkie czasy, a po drugie zachwyt nad niezmiennym pięknem łazienki.