Już po

Należę do pokolenia które wychowanie dzieci ma już, lub prawie już za sobą. To na co tak bardzo czekaliśmy, o co krytykowaliśmy naszych rodziców, co twierdziliśmy że zrobimy lepiej, mocniej, bardziej, jest za nami.

Każdy etap życia niesie ze sobą nadzieje, snujemy plany i nieustannie czekamy na cud oświecenia który znikąd nie przychodzi. Z każdym kolejnym dniem maleją szanse na zrobienie czegoś lepszego niż poprzednie pokolenia, aż w końcu koło czterdziestki budzimy się w mieszkaniu z dorosłymi dziećmi, z partnerem w którym sami nie wiemy co widzieliśmy i zaczyna do nas docierać że już po wszystkim. Spełniliśmy życiowy obowiązek, świat będzie trwał dalej a my tak naprawdę nie możemy zrobić absolutnie nic by był on lepszy. Jeżeli zrobiliśmy coś dobrze możemy być dumni, jeżeli coś spieprzyliśmy to już będzie spieprzone. Relacje z dziećmi, związek, starzy znajomi…

Wreszcie gdy koło czterdziestki jesteśmy mądrzejsi o doświadczenie, zdajemy sobie sprawę że do końca życia będziemy ponosić konsekwencje naszej młodości, braku wiedzy i umiejętności, i nawet jeżeli byśmy całą naszą wiedzę spisali i rozdali dzisiejszej młodzieży to i tak będzie wolała żyć, tym co wyniosła z domu.

a!