Między zamówieniem a dostawą – życie po drugiej stronie koszyka
Ciekawe, że od ponad trzech lat pracuję w sklepie online i jeszcze o tym nie pisałam.
Czasem sama jestem zdumiona, jak ten czas pędzi. Niby człowiek wstaje rano i myśli, że ma przed sobą długi dzień, ilość zajęć, rzeczy do załatwienia z wczoraj i na już, a wieczorem zdaje sobie sprawę, że znowu coś odłożył na jutro…
I tak – od jutra do jutra – mijają tygodnie, miesiące, a nawet lata. Owszem, czasami okazuje się, że niektóre rzeczy były nieważne albo zrobił je ktoś inny. Ale często żałujemy, że musieliśmy coś odłożyć — i w końcu przychodzi czas zapomnieć… albo zrealizować.
Ja chętniej realizuję.
I właśnie teraz przyszedł ten moment — czas na podzielenie się wrażeniami z mojej (nie aż tak już nowej) pracy.
Wiadomości, czyli cyfrowa codzienność
Mało kto robiąc zakupy online zastanawia się nad tym, w jaki sposób to wszystko jest realizowane.
Dzięki czemu i komu może wygodnie, siedząc w fotelu, kupić niemal wszystko, na co przyjdzie mu ochota. Co więcej — chce to wszystko na już, jutro, ewentualnie pojutrze, ale najlepiej dzisiaj.
A przecież e-commerce to nie komputer i samopakujące się zamówienia.
To skomplikowana sieć logistyczna, informatyczna i fizyczna. Do tego rzesza ludzi, którym w każdym momencie może coś wypaść — ale przeciętny klient coraz mniej to rozumie. Co szczególnie widzę, czytając wasze listy.
Może nie takie pachnące, ręcznie pisane, ale równie pełne emocji:
– Dlaczego paczka jeszcze nie dotarła?
– Czy ten szlafrok ma kieszenie?
– Zapomniałam dopisać numeru mieszkania – co teraz?
Odpowiadam. Tłumaczę. Sprawdzam.
Czasem rozmawiam przez telefon z osobą, która czeka na prezent na ostatnią chwilę. A czasem — z kimś totalnie oderwanym od rzeczywistości, zdziwionym, dlaczego i skąd mam jego numer. Bo on nie czeka na rozmowę. On czeka na zakupy.
Techniczno-logistyczne sznurki
Za kulisami sklepu dzieją się rzeczy, których nie widać. To często praca poza konkretnymi godzinami.
Pozorna rutyna, bo każdy dzień niesie nowe wyzwania. Zbieranie miksu różnorodnych towarów, integracje z kurierami, znikające wtyczki i systemy, które „dzisiaj nie chcą”.
Czasem coś nie pasuje. Coś się spóźni. Coś się zepsuje w transporcie.
To jak patchwork z kodu, intuicji i cierpliwości.
Rzadko kiedy jest dzień bez przygód. Taki, żeby wszystko poszło jak po maśle.
A gdy już wydaje się, że za chwilę będzie koniec — trafia się zamówienie z prośbą o pilne wysłanie.
Za pięć piętnasta. Już po wyjazdach kurierskich.
Gdy niemal wychodzę do domu. I przyznam: najchętniej już wyłączyłabym system.
Ale pewnie osoba po drugiej stronie komputera właśnie pomyślała:
– Przecież to tylko jedna paczka. Przecież mogą ją pilnie dla mnie spakować.
Nie biorąc pod uwagę, że tego dnia już było kilkadziesiąt, a nawet kilkaset paczek.
Ale pakuję. Patrzę na wskazówkę mijającą godzinę piętnastą. I pakuję.
Po drugiej stronie koszyka
Moja praca to nie jest tylko praca.
To bycie obecnym – dla tych, którzy kliknęli „kup teraz” i czekają.
To trochę chaosu, dużo czułości i codzienna lekcja uważności.
Więc jeśli kiedyś pomyślisz, że „to tylko jeden klik”,
przypomnij sobie, że po drugiej stronie siedzi ktoś, z kubkiem chłodnej herbaty,
kto już dawno powinien być w drodze do domu…
ale ma nadzieję, że to, co dziś spakował, sprawi komuś małą radość.
Bo przecież właśnie o to chodzi, prawda?