Myślę wiem, widzę chcę…

Pewien etap mojego życia nauczył mnie patrzenia na ludzi z dystansem i bardziej wnikliwego analizowania działań niż ich słuchania.

Zdumiewające jak wiele osób potrafi doskonale dobierać słowa do sytuacji, dostosowywać się do oczekiwań i szybko składać deklaracje, często niemające późniejszego pokrycia. Człowiek jako taki ma naturalne tendencje do idealizowania siebie i chwiejności emocjonalnej. Powiedzmy że jest to na tyle naturalne że aż zrozumiałe i możliwe do akceptowania, jednak wciąż nie potrafię zrozumieć fenomenu oddziaływania pustej, niepopartej absolutnie niczym sugestii. Dokładnie to wykorzystuje reklama, a zatrważające rzesze ludzi dają się na to złapać. Ok, niektórzy są zwyczajnie podatni, poza nimi są jeszcze słabe charaktery, zaburzenia osobowości, konsekwencje traumy… z pewnością każdy z nas ma jakiś słaby punkt, w który przynajmniej jedna na kilkadziesiąt czy kilkaset informacji będzie przekonująca na tyle, iż pod jej wpływem zmienimy zdanie, przyzwyczajenia, ba, może i całe życie.

No ale ile razy można się temu poddawać. Kiedyś winę za coraz większą chęć posiadania (czegokolwiek tudzież wszystkiego) obwiniali wojnę, potem biedę narodową… a teraz? Bo wszystko dookoła kusi? Więc czemu niewiele osób potrafi przyznać się do zamiłowania wszystkim, od ascetycznych białych kubków aż po koszmarne ogrodowe krasnale które tak ochoczo wyśmiewamy w sąsiednim kraju. Generalnie nie ma nic złego w kiczowatym guście o ile nie narzuca się go innym.

Ciekawe czy to rozmówcy powodują że kłamiemy wypierając się upodobań, czy sugestia wizualna odbiera rozum włączając podświadome „chcę”.