Nasze życie ma tyle sensu, ile mu sami nadamy

My ludzie z natury lubimy komfort. Różnica polega tylko na tym czy jest on fizyczny czy psychiczny, bo obu na raz osiągnąć się nie da.

Kolejne jesienne popołudnie, coraz mniej liści na drzewach i coraz bardziej deszczowe dni sprawiły że i mnie zaczyna dopadać smutek. Z pewnością to jeszcze nie depresja. My znamy się doskonale więc potrafię odróżnić ją od stanu smutniejszego niż miewam na co dzień. Ani już pora roku nie romantyczna ani tym bardziej pogoda. Chyba właśnie dlatego wracając do domu przez park, moją uwagę przykuła para siedząca na ławce. Młodzi ludzie, może mieli koło trzydziestki chociaż myślę że mniej, całowali się tak namiętnie że nawet nie zwracali uwagę na lekką mżawkę. Prawdopodobnie dopiero gdy usłyszeli moje kroki, przerwali. Wydawało się że cała sytuacja ich zawstydziła a jednak patrzyli na siebie tak jakby cały świat nie istniał. Nawet „dzień dobry” rzucili grzecznościowo nawet nie patrząc w moją stronę po czym wstali i niespiesznie poszli boczną alejką. To był jeden z takich widoków jakie rzadko trafia się jesienią, a już na pewno nie w deszczu. Owszem, latem, w wakacje gdy wszystko wydaje się piękniejsze i szczęśliwsze, ale nie teraz. Pomyślałam że widocznie bardzo się kochają skoro niemal nic im nie przeszkadzało. Po prostu chcieli być razem i nie kierował nimi chwilowy popęd a prawdziwa, gorąca miłość. Uśmiechnęłam się bo w gruncie rzeczy był to przyjemny obrazek, a zaraz potem zrobiło mi się jeszcze smutniej. Zdałam sobie sprawę że pewne rzeczy już mi się nie przytrafią, wiek już nie ten, stan cywilny, podejście do świata. Właściwie miałam ochotę się rozpłakać jak małe dziecko nad swoją bezradnością.

Znaleźć chwilę pomiędzy innymi chwilami

Szybko wkroczyłam w dorosłość. Chciałam tego, a przynajmniej wtedy tak mi wmówiono. Późniejsze próby nadrobienia młodzieńczych głupot kończyły się różnie, chociaż w sumie z wszystkich opresji wyszłam cało. To dobrze, a na pewno powinno to mnie cieszyć. Dzisiaj mogę powiedzieć że mam udane życie ale nie zmienia to faktu że wielu rzeczy nie znam i momentami człowiek żałuje że już nie pozna. Podobno nie da się tęsknić za tym czego się nie miało. Bzdura, czasem samo wyobrażenie wystarczy by gdzieś w sercu zrobiła się dziura do zapełnienia nie wiadomo czym. Mawiają że nigdy nie jest za późno na zmiany i naprawę błędów, a to też bzdura. Nawet jeśli jest się wciąż młodym duchem to jednak ciało przypomina o minionych latach. Coraz częściej mam wrażenie że mój umysł zostaje osaczany przez czas i nawet nie tym że nie wypada ale zwyczajnie nie ma się sił, czasu albo młodzieńczego zapału. Jeszcze parę lat temu myślałam że gdybym miała obecną wiedzę w wieku 20 lat to dziś miała bym lepsze życie, a teraz dochodzę do wniosku że raczej się myliłam. Dziś już człowiek tak nie ufa, nauczył się kłamać z uśmiechem na twarzy i robić dobrą minę do złej gry. Godzi się z rzeczami których nie może zmienić i potrafi bez żalu rezygnować z marzeń, chociażby po to żeby nie żałować że spędziło się za mało czasu z rodzicami czy dziećmi. Chociaż jak mawia moja psycholożka, ile czasu by się nie poświęciło i umysł by podpowiadał że starczy to serce zawsze będzie twierdzić że można było więcej. Charakteru się nie zmieni, można wyprostować spojrzenie na świat, złagodzić wewnętrzy głos, uspokoić nerwy ale to wciąż jest ten sam człowiek. Dopiero zrozumienie samego siebie może przynieść prawdziwą ulgę. Niestety wymaga to czasu, pokory i nauki.

Bilans życia

Jakiś czas temu, przyjaciółka próbowała wyciągnąć mnie na kilkudniowy wyjazd za granicę. Nie udało jej się, sama też nie wyjechała bo nowa praca okazała się być bardziej wymagająca niż przypuszczała. Spotkałyśmy się na babskich całonocnych pogaduchach. Co ciekawe jej życie, podejście, plany i marzenia są zupełnie niż moje, wiek też inny bo znacznie młodsza. Przeżyła dużo i tak jak ja nie potrafi powiedzieć czy czegoś żałuje. Wierzy że to co robi ma sens a z drugiej strony podziwia i zazdrości mi mojego życia. Miejsca na ziemi, rodziny, stabilizacji. Wciąż ma nadzieję że to osiągnie chociaż w najbliższych latach chce rozwijać karierę i idzie jej całkiem dobrze, a rodzina… przecież można urodzić po czterdziestce. A ona ma jeszcze czas. Może i ma, o tym zdecyduje los. Jednak gdy patrzy na mojego dorosłego syna, żałuje że w moim wieku zamiast mieć wsparcie być może będzie zmieniać pampersy. Że już nie będzie zarywać nocy nad raportami ale maluch i tak nie pozwoli się wyspać.

Kierujemy własnym życiem, albo nam się wydaje że kierujemy, jednak cokolwiek nie zrobimy to jest ono za krótkie aby mieć wszystko. Więc może życzmy sobie bycia szczęśliwym, bez tęsknot.