Nie wszyscy musimy być fajni czyli refleksja po WordCamp 2025
Wracam z WordCamp 2025 z mieszanką emocji – zachwytu, zmęczenia oraz refleksji, z którą ciężko zasnąć.
Konferencje technologiczne mają to do siebie, że pełne są ludzi, którzy próbują w tym samym momencie być merytoryczni, błyskotliwi i, co ciekawe, „fajni”. I to właśnie ten ostatni element – potrzeba bycia lubianym, atrakcyjnym, „cool” – przewijał się podczas paneli i kuluarowych rozmów częściej, niż ktokolwiek by się spodziewał.
Współpraca i emocje w IT
Jednym z wątków przewijających się przez konferencję WordCamp 2025 była współpraca i problemy emocjonalne osób z branży IT. To temat, który wreszcie wybrzmiał mocniej i szczerzej. Miłym zaskoczeniem było poruszenie wprost problemów z samoakceptacją, depresją, a nawet zachowaniami autodestrukcyjnymi. To są realne doświadczenia, które dotykają wielu pracowników – ale zwykle zamiatane są pod dywan w imię „profesjonalizmu”.
Jedną z uniwersalnych porad, które powracały w dyskusjach, było otwarcie się na drugiego człowieka. Współpraca oparta na wspólnym flow, w której granica między koleżeństwem a przyjaźnią zaczyna się zacierać – to ideał, do którego wiele zespołów dąży. I rzeczywiście, brzmi to pięknie. Bo kto nie chciałby pracować w atmosferze wzajemnego zrozumienia, gdzie wspólne zadania są źródłem satysfakcji, a nie ciężarem?
Gorzka prawda
Prawda jednak często bywa bardziej gorzka. Nawet w gronie zaufanych osób, gdy grupa staje się zbyt liczna, zaczynają się subtelne tarcia. Ktoś naturalnie wyłania się na lidera – a ktoś inny wycofuje się w cień. Zazwyczaj tą osobą jest ktoś o niższej samoocenie, kto w dużej grupie czuje się stłumiony.
I tutaj wracamy do tego, co uderza najbardziej: nie wszyscy musimy być fajni. Nie każdy musi brylować w zespole, nie każdy musi mówić najgłośniej czy mieć ostatnie słowo. Zbyt często zapominamy, że siła grupy nie polega na tym, że wszyscy są równi w wyrazistości, lecz na tym, że każdy wnosi coś unikalnego – nawet jeśli robi to po cichu.
Niewidzialne obciążenia
Rozmowy kuluarowe uświadomiły mi, że coraz więcej osób z branży boryka się z poczuciem winy: „Nie nadaję się, bo nie jestem taki otwarty”, „Nie przebiję się, bo nie błyszczę na spotkaniach”. To niesamowicie krzywdzące, bo nagle wartość ekspercka i umiejętności schodzą na drugi plan, a na pierwsze wychodzi umiejętność autoprezentacji – która bywa mylona z kompetencją.
WordCamp 2025 zostawił mi w głowie jedną ważną lekcję: najlepsze zespoły to nie te, gdzie wszyscy są fajni. To te, gdzie można być sobą – czasem głośnym, czasem cichym; czasem pewnym siebie, czasem niepewnym. Bo prawdziwe flow nie bierze się z udawania, ale z akceptacji.
Nie wszyscy musimy być fajni. Ale każdy z nas musi mieć przestrzeń, by być sobą – i to wystarczy.




