Niespotykanie spokojny człowiek

Zorganizować i wyprawić udane wesele w tym roku to niemal jak w totka trafić. Andrzej, syn szwagierki planował swoje od dawna.

Cieszyła się na tę okazję cała rodzina, bo Andrzejek dobrze zapowiadający się programista wraz z Gosią, równie utalentowaną koleżanką po fachu wymyślili sobie ślub z pełną pompą i postanowili spore grono zaprosić. Co więcej, przy zaproszeniach załączyli „listę prezentów” która obejmowała praktycznie dwie pozycje: pieniądze albo wino i drobną informację że największym prezentem będzie dla nich samo przybycie. Zaskoczenia przy tym nie było, dwoje dobrze sytuowanych ludzi zarabiający godziwe pieniądze już kilka ładnych lat, mogli sobie pozwolić na spełnianie kosztownych marzeń. A tanio być nie mogło, blisko 200 osób, w imponującym hotelu wynajętym na dwie doby, w tym czasie sesja foto i wideo, plus doskonały dj. Atrakcje przewidziano dla każdego, gigantyczny park z placem dla dzieciaków, pokoje dla zmęczonych, zawrotny wybór wódek i win, wiejski stół dla miłośników swojskiego jedzenia a nawet słodki bufet z czekoladową fontanną. Krótko mówiąc, zadbano aby wesele się udało i za takie można je uznać pomijając jeden drobny incydent.

Jak się matka chrzestna bawiła

Pani Hania, a dokładnie moja kuzynka Hania to chrzestna Andrzeja. Kobieta niezwykle piękna, zabawna i towarzyska, aż dziw że wytrzymuje z mężem który ani do tańca, ani do różańca. Tadek, bo o nim mowa jest oazą spokoju, stonowany chociaż sympatyczny i przeważnie uśmiechnięty. Jak to sam mawia, wyszumiał się za kawalera a teraz to czas na powagę i interesy. Faktycznie we wczesnej młodości lubił od czasu do czasu się zabawić, nawet znany był w okolicy z „dawania w mordę” szczególnie gdy ktoś podrywał Hanię. Ale to nie tak że od razu obijał konkurenta. Ostrzeżeniem było zdjęcie bluzy, bo Tadzio strasznie nie lubił w zakrwawionych ubraniach chodzić. Na szczęście z czasem wydoroślał i można rzec po dziś dzień go trzyma, chociaż jeszcze długo, gdy kuzynostwo gdzieś się wybierało mawialiśmy z uśmiechem „Tadek, tylko się nie rozbieraj”.
Wracając do wesela. Jak to na większości imprez, i na tym kuzyn był powściągliwy w zabawach. Przeciwnie do kuzynki która tuż obok Pary Młodej, ich rodziców i kilku nielicznych osób królowała na parkiecie. Tadzio po kilku pierwszych piosenkach i paru kolejkach całkowicie odpuścił taniec. Zapytany o powód wynajdywał miliony pretekstów od za ciasnych butów po rozmowy ze szwagrami. Bo przecież przez telefon to nie to samo, a na spotkanie to zawsze brak czasu. Ze spokojem spoglądał na Hankę która w najlepsze się bawiła i wyglądał na niewzruszonego gdy panowie z rodziny Gosi, komplementowali jego małżonkę. W sumie to zawsze był dumny z tak urodziwej kobiety u swego boku. Gdy panowie odprowadzali ją do stolika, z uśmiechem kwitował „wy sobie potańczycie a ja z tą wspaniałą kobietą jestem codziennie” i nie sprawiał wrażenia zazdrosnego.

Na specjalne życzenie pana Krystiana

Jednym z ważniejszych gości był również pan Krystian, ojciec chrzestny panny młodej. Człowiek ledwie po 50-ce a już niestety wdowiec. Co prawda żonę pochował ładnych kilka lat temu i mógłby mieć jakąś damę u boku, jednak, jak sam twierdzi „jest tyle pięknych kobiet że nie wie na którą się zdecydować”. Ów chrzestny tańczyć lubi i wigoru mu nie brak, więc obtańcowywał każdą kobietę bez wyjątku. Nie przepuścił nawet babci Krystynie która więcej laską machała niż sama się ruszała. Na weselu jak to na weselu. Dopóki jest część oficjalna i goście trzeźwi to wszystko przebiega z kulturką. Gorzej zaczyna być gdy zaszumi w głowie. Krystian, człowiek towarzyski i śmiały, szybko zaprzyjaźnił się z dj na weselu a tym samym zapewnił sobie kolejną atrakcję w postaci piosenek na zamówienie.

Im dłużej trwa wesele…

Gdzieś koło 23 na parkiecie zaczęło się wyraźnie wyludniać. Część gości zmęczona, część zwyczajnie wybierała się do domów. W każdym razie Pan Krystian miał coraz mniej pań do tańca. Tak się stało że w trakcie „odbijanego” dopadł Hanię z którą wyraźnie dobrze mu się tańczyło. Kuzyn natomiast twardo oznajmił że on już tylko posiedzi, poje, popije ale na żadne pląsy nie ma sił. Kątem oka spoglądał na bawiącą się Hanię z Krystianem. Najwyraźniej dobrze się im tańczyło skoro po pół godzinie ojciec chrzestny opuścił wybrankę tylko po to aby zamówić życzenia u dj, po czym dalej pląsał z Hanką. Nie wiadomo czy to sam zamawiający czy konferansjer dorzucił słowo „kochanej” jednak nim skończył mówić, Tadek podszedł do nich przeprosił małżonkę a jej tancerzowi wymierzył prosto w zęby. Dobrze że ani sił, ani wigoru młodzieńczego już nie ma i krew się nie polała bo i Tadzik pędząc na odsiecz małżonce, nie zdążył zdjąć marynarki.