Relacja z miejsca gdzie nic się nie stało

Jak ja „lubię” wczesne sobotnie pobudki

Dla mnie anomalią jest konieczność wstawania przed 7 rano, i tylko w skrajnych przypadkach robię to bez okraszania świtu sowitym klnięciem. Tego ranka nie było inaczej. Niby mamy lipiec, a pogoda nas nie rozpieszcza, na domiar złego musiałam skorzystać z komunikacji miejskiej co w połączeniu z wczesną godziną i chłodem wywołało u mnie totalny brak zainteresowania otoczeniem. Na jakąkolwiek rozmowę z obcymi tym bardziej nie miałam ochoty.

Jak pech, to pech

Gdy tylko dotarłam na przystanek zaczepiła mnie jakaś kobieta:
– Widziała go pani? –
Dyskretnie rozejrzałam się wokół, licząc że ów słowa nie były do mnie, ewentualnie sprawdzając czy mam „go” w zasięgu wzroku.
– Przecież przechodziła pani przez park, tam przy wejściu stał jeszcze ten zboczeniec? – kontynuowała – No widziała go pani?
Resztkami sił i cierpliwości przeanalizowałam moją drogę na przystanek. Faktycznie, gdzieś w parku widziałam typa z psem. Nawet lekko mnie rozbawił gdy stojąc w płaszczu ale z gołymi nogami i niemal śpiąc na stojąco palił papierosa. Pomyślałam że chyba nie tylko mi dziś zimno, chociaż w zasadzie zamieniła bym się z nim, bo on przeciwnie do mnie, raczej wróci do łóżka. Inaczej nikt normalny nie wyszedł by dziś bez spodni.
Spojrzałam na kobietę która wymownie się na mnie patrzyła, więc najspokojniej jak tylko mogłam odpowiedziałam:
– W sumie ktoś wyprowadzał psa, ale…
– Gdzieś pani psa wyprowadzał – przerwała mi niemal oburzona rozmówczyni – toż to zwykły zboczeniec był, w samym płaszczu, w taki ziąb, a ten pies to pewnie dla niepoznaki. Kto wie, może to nawet wabik na dzieci, a ten zboczeniec to pedał i pederasta!
Takiego natłoku głupoty nie wytrzymałam i wtrąciłam co myślę: – Dzieci o tej porze? W wakacje? Mi się wydaje że ten nieszczęśnik po prostu musiał wyjść z psem…- i w tym momencie otworzyły się przed nami drzwi autobusu.

Jak zrobić z igły widły?

Na szczęście dla mnie, okazało się że w autobusie już czekała koleżanka mojej rozmówczyni. Siadłam kilka miejsc za paniami, starając skupić się na czytaniu maili, jednakże co chwila docierał do mnie głos kobiety z przystanku. W końcu wyłączyłam telefon i zaczęłam baczniej przyglądać się plotkującym koleżankom. Rozmowa była ożywiona, pełna gestów i podniesionego, oburzonego głosu, a dotyczyła mężczyzny z psem, który jednak ich zdaniem był „podejrzanym typkiem”.
Przyznam że nawet mnie rozbawił pomysł aby ktokolwiek polował na dzieci przed 6 rano w wakacje, lecz po chwili dotarło do mnie że w ten sposób rodzą się plotki i dramaty iście wzięte z seriali paradokumentalnych. To smutne że każdy widzi to co chce zobaczyć…

Obraz Henryk Niestrój z Pixabay