Schodzenie na psy… tzn. na dico polo.

Lubię co dwa – trzy miesiące aktualizować moją playlistę na Yt.

Głównie robię to ona na podstawie fajnych utworów z radia, jednak obecnie mam mało okazji do słuchania i nawet jak coś mi podpasuje to szybko o tym zapominam. Zresztą, ostatnimi czasy sama sobie zafundowałam życiowy rollercoaster. Co za tym idzie wiele rzeczy musiało się zmienić. W dużej mierze na lepsze, jednak czasu mi od tego nie przybyło, ale za to zdrowsza się czuję i o wiele bardziej doceniona. Myślę że szczegółowo w przyszłości napiszę co odwaliłam 😉 tymczasem wracając do mojej playlisty.

Poszukiwanie hitów

Jednym z wyznaczników trendów odpowiadających mojemu gustowi jest powszechnie znana, żółto – niebieska stacja radiowa, RMF. Co prawda już nie do końca odpowiada mi jej ogólna ramówka jednak z sentymentu lubię zaglądać na stronę ich POPlisty. Nie inaczej było tego wieczoru gdy zabrałam się za poszukiwanie piosenek. No i nie zawiodłam się. Fani RMF w dużej mierze odpowiadają moim upodobaniom więc bez większego zastanowienia ponabijałam „lajki” i zadowolona zabrałam się za nadganianie pozostałych zaległości. A jest ich co niemiara, zaczynając od zleceń dla znajomych po zaniedbane roślinki i szafy. Pół biedy że eM normalnie pracuje (czyt. po osiem godzin i bez sobót) to przynajmniej pilnuje żeby dom na przyzwoitym poziomie wyglądał.

Kto włączył dico polo??

Krzątając się po mieszkaniu upajałam uszy najnowszymi odkryciami. Jak to bywa, jedne lepsze, drugie mniej jednak ogólnie przyjemnie się słuchało. Niestety na dłużej nic uwagi nie przykuło i trochę poczułam się zawiedziona bo liczyłam że przez ostatnie pół roku powstało coś rzucającego o ziemię równie mocno jak „Lubię być z nią”. Usiadłam na chwilę żeby w spokoju odsłuchać moje wybory. Prawdę mówiąc już z lekka przysypiałam gdy do moich uszu dotarły dźwięki totalnie nieprzyjazne. Pierwsza myśl była że to reklama kolejnej gwiazdeczki disco polo, lecz z czasem „promka” zaczęła się rozwijać. Wzięłam do ręki telefon z zamiarem natychmiastowego odlajkowania, bo doszłam do wniosku że najwidoczniej coś błędnie zaznaczyłam.

Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się że ów utwór należy do Feel. Uwielbiam ich więc niedowierzając włączyłam od nowa. W głębi serca miałam nadzieję że może jestem za bardzo zmęczona, przysnęłam, zdawało mi się. Liczyłam na jakiekolwiek wytłumaczenie aby tylko nie odbierać ich piosenki jako gatunek dla mnie nieakceptowalny. Oczywiście nie żebym coś do niego miała, ale to nie moja bajka, o czym też kiedyś napiszę.

FEEL – Lubię na Ciebie patrzeć

Pamiętając jak wiele rewelacyjnych utworów napisał Piotr odsłuchałam po raz kolejny ich najnowszego „dziecka”. Odsłuchałam w całości raz, drugi już nie potrafiłam się zmusić. Słów czepiać nie zamierzam bo faktycznie u nich pełno miłości. Czasami teksty wzlatują w niebo, czasami tłuką o bruk szarości ale opięte ciekawą muzyką były przynajmniej dobre. Niestety, tym razem spierniczyli wszystko, już od pierwszej nuty aż po ostatnią literę. Mdło, mydlano, bezosobowo i płasko. „Lubię na Ciebie patrzeć” zaczyna się nijak, i tak samo ciągnie. Brak akcji oraz ciekawych momentów. Próżno szukać u mnie tego teledysku i ów wpisu w kategorii „To mi gra”, bo nie słucham. Wręcz przeciwnie, mam uczucie jakbym oberwała obuchem w łeb. Przyznam szczerze że bardzo mnie zmartwili. Taki „rozwój” to spore ryzyko, chociaż miłośników Zenka i Sławomira zapewne zadowolą, a jest ich całkiem sporo więc raczej na tym zarobią.

Ale co z nami, fanami twórczości Kupicha którzy znają i kochają jego ciepłe gitarowe brzmienia? Którzy szanują go za upór i nieziemską cierpliwość, za uśmiech i wiele dobrych słów. Trudno jest zaakceptować taki zwrot, chociaż czasy mamy trudne i pewnie to odbija się na twórczości. Cóż, pozostaje nam wierzyć że już nic podobnego nie powstanie.