Teoria spisku
Wczoraj wyłoniono zespół który będzie reprezentował nasz kraj na Eurowizji.
Jak to już od pewnego czasu ma miejsce, zwycięzcy zostali wyłonieni przez jury i widzów, więc można założyć że wybory były demokratyczne i taki był wybór większości, ale takiego wyboru dokonujemy od kilku lat i za każdym razem gust polaków mija się ze światowym gustem.
Oczywiście „de gustibus non est disputandum” i to jedno nie podlega wątpliwości, ale poza tym pojawia się szereg pytań dlaczego tak się dzieje.
Nie powiem, wiele utworów które mieliśmy odwagę wysłać na Eurowizję była średnia, a nawet i poniżej średniej. Rzewne piosenki z nieciekawą linią muzyczną które nawet na rodzimym rynku nie dały rady przebić się na listach przebojów, ale ileż to razy wystawialiśmy „czarne konie” utwory doskonałe, na światowym poziomie z doskonałą oprawą video… i nic.
Czyżby gust nas, polaków był aż tak zawsze odmienny od światowego? Przecież nie jesteśmy wykluczeni z europy ani muzycznie, ani ogólno-artystycznie, kochaliśmy Beatlesów i Europa kochała naszą Górniak, nasz Ich Troje podbijał świat, mamy Chopina, Kossaka, Wajdę… których zna cały świat i z pewnością nie możemy definitywnie czuć się indywidualistami.
Z drugiej strony Polska to kraj gdzie jak grzyby po deszczu powstają kolejne shit sitcomy, disco polo ma się w najlepsze a władza wybierana niby w demokratycznych wyborach, a jednak mało komu się podoba. Czy naród z takim gustem i samoistnym zaprzeczeniem samego siebie może utrafić w euro upodobania? Ja osobiście nie chciała bym być poddana opinii tych samych ludzi, którzy po powrocie z pracy oddają się pasji oglądania głupich powtórek przez jakąkolwiek TV, albo o zgrozo przesiadują na bezrobociu i jeszcze bezczelnie narzekają jak to im źle, ale nie mamy pewności czy tak naprawdę w pozostałych krajach biorących udział w Eurowizji też tacy ludzie nie zabierają głosu, więc nie będę się czepiać głosujących.
Może problem tkwi gdzie indziej, skoro tak szeroki stylowo repertuar z Polski nie może się przebić. Wszak nie my przerabialiśmy pseudokobietę z brodą i marną piosenkę o wojnie. Najwidoczniej jesteśmy zbyt fajni i za mało przebiegli aby wcisnąć europie chałturę która musi wygrać aby kraj z którego pochodzi, przypadkiem nie zarzucił reszcie nietolerancji, braku wrażliwości czy bezduszności.
No cóż, mi pozostaje szczerze trzymać kciuki za kolejnego czarnego konia.