Kobieta spełniona

Wreszcie po świętach, cieszę się jak mało kto, bo jak mało kto nie lubię Bożego Narodzenia i Sylwestra.

Nie ulegam chwilowemu wybaczeniu dalszej rodzinie, przymusowej integracji i sztucznej serdeczności. Świętuję bo muszę, żeby nie robić przykrości innymi i uniknąć miliona bezsensownych pytań, na które nie ma dobrej odpowiedzi. No bo co bym miała powiedzieć olewając imprezę sylwestrową u szwagra, skoro lubimy się jak dwa wściekłe psy, a ni z gruchy, ni z pietruchy zaprosił nas na Sylwestra. Dużo prościej było iść, (oczywiście do maksimum opóźniając godzinę przyjścia) i zmyć się tuż po 24 pod pretekstem grypy.
Ale ok, wszystko jestem w stanie zdzierżyć, bo człowiek to stworzenie stadne i od czasu do czasu to nawet miło z kimś inteligentnym, choć nielubianym porozmawiać… Poprawka, prawie wszystko jestem w stanie zdzierżyć. Ne lubię, nie cierpię, a nawet nienawidzę durnych, zakłamanych i bezsensownych życzeń. Wzorem większości ludzi też bez zastanowienia najczęściej odpowiadam „wszystkiego najlepszego”. Trafił się jednak w tym roku (tak, już w tym roku) rozmówca który zamiast standardowej regułki zapytał czego bym sobie sama życzyła. Odpowiedziałam stanowczo „zdrowia, bo marzenia już mam spełnione”. Nie dowierzał do tego stopnia że wdaliśmy się w rozmowę o marzeniach. Był to człowiek którego widziałam pierwszy raz na oczy, więc oboje o sobie wiedzieliśmy niewiele, a właściwie nic.
Mój rozmówca twierdził że wbrew pozorom marzenia nie są po to by spełniać, a już z całą pewnością nie jest łatwo je zrealizować. Opowiedziałam mu pokrótce o sobie, pracy, rodzinie, o tym co chciałam osiągnąć i co mam. Owszem, lot w kosmos wciąż jest niezrealizowany, a i pewnie nigdy nie będę posiadaczką uroczego dworku z dala od ludzi, ale dlaczego to miało by mi przesłonić radość z tego co już osiągnęłam. Może moje marzenia są zbyt pospolite, za mało wyrafinowane albo to nie są prawdziwe marzenia a jedynie kilka planów na życie, które sama uparcie i konsekwentnie wcielałam. Właściwie nieistotne, dla mnie ważne że zrealizowałam moje najważniejsze zamierzenia, że kolejne są równie realne jak dotychczasowe i jedyne czego mi więcej potrzeba, bo o ile marzeń z listy ubywa to lat wręcz przeciwnie…